Site icon issue27.pl

“Muzyka była moim planem B” – wywiad z Karin Ann

Materiał reklamowy

 

Ma zaledwie 21 lat, a już odnosi międzynarodowe sukcesy. Co ciekawe to muzyka była tak naprawdę jej planem B. Gdyby nie kontuzja, być może nie stała by dziś na scenie. Niedawno grała w Warszawie koncert z Paris Palomą, a w maju przyszłego roku znowu zobaczymy ją na scenie Klubu Niebo. Karin Ann opowiada o  doświadczeniach z dorastaniem jako osoba biseksualna oraz – dlaczego odrobina dramy jest w życiu niezbędna.

Niedawno koncertowałaś w Polsce. Jak ci minął czas w Warszawie? Wiem, że niebawem znowu będziemy mogli Cię zobaczyć 😊 

Karin Ann: Nie miałam za dużo czasu, żeby spędzić spokojny czas w Warszawie. Przyjechałam wieczorem prosto na występ. Koncert był naprawdę niesamowity. Fantastyczna publiczność, dla której wrócę do Polski w maju z dłuższym repertuarem. Bilety są już dostępne, więc wszystkich zapraszam już dziś 😊 Mam nadzieję, że tym razem będę miała też czas dla siebie. Lubię Warszawę i fajnie jest tu wracać.

Masz jakieś ulubione miejsce w Warszawie?

Karin Ann: Mam! To Vegan Ramen Shop. Mają tam obłędny ramen, który zawsze zamawiam, będąc w Warszawie. Jestem 100% wegetarianką i coraz częściej staram się jeść wegańsko. 

Słyszałam, że planujesz przeprowadzkę. Czy będzie to twój ukochany Londyn? 

Karin Ann: To prawda, że uwielbiam Londyn, ale niebawem przeprowadzam się do Los Angeles. Mam już mieszkanie. Teraz podczas pobytu w LA będę załatwiać wszystkie formalności.  Do domu wrócę na Boże Narodzenie.

Odważna decyzja jak na 21-latkę. Wybrałaś USA ze względu na pracę?

Karin Ann: Tak. Uwielbiam Londyn i chcę tam w końcu zamieszkać. Jednak w obecnej  chwili większy sens ma Los Angeles, przede wszystkim ze względu na ludzi, z którymi pracuję.

To chyba dobre posunięcie na zimę. Londyn nie jest najprzyjemniejszym miejscem do życia w grudniu i styczniu. 

Karin Ann: Racja. Byłam tam przy okazji koncertu i znajomy zasugerował mi spędzenie lata w Londynie, a zimy w Los Angeles. Taki jest ostateczny cel. Właściwie to wolę londyńską pogodę. Nie jestem fanką upałów.

Już dziś Halloween. Lubisz przebieranki atmosferę listopadowej zabawy?

Karin Ann: Absolutnie! To moja ulubiona rzecz. I spędzam swój pierwszy Halloween w LA. Pochodzę ze Słowacji, gdzie Halloween nie jest obchodzone, ale i tak zawsze się przebierałam i robiłam makijaż. Nawet w czasie lockdownu przekonałam moje siostry i jednego z ich chłopaków do zrobienia grupowego kostiumu trzech opryszków z „Koszmaru przed Bożym Narodzeniem”. W tym roku strasznie chcę iść na Halloween Horror Nights w Universal.

 Często wypowiadasz się na temat praw osób LGBTQ, co jest także jednym z wątków w twojej twórczości. Opowiesz nam o swojej drodze do odkrywania własnej tożsamości? Czy było to trudne, czy raczej potoczyło się organicznie?

Karin Ann: Dorastałam na Słowacji, więc odnalezienie mojej tożsamości nie było łatwe. Patrząc teraz wstecz, nie mogę przestać myśleć: „Kogo próbowałam oszukać?”. Z perspektywy czasu to takie oczywiste. Ale dorastając tam, czułam dużą presję, by się dostosować
 i wpasować w oczekiwaną przez wszystkich formę. Sądzę, że większość osób queer od najmłodszych lat ma poczucie swojej odmienności, ale ja zaczęłam myśleć o tym na poważnie dopiero w wieku około 14-15 lat. Na szczęście miałam starszą siostrę, która należy do społeczności LGBTQ+. Zawsze była mnie wspierała, mówiąc takie rzeczy jak: „Twój przyszły chłopak lub dziewczyna” od kiedy byłam mała. Dlatego, gdy po raz pierwszy rozmawiałam z nią o tym, że być może podobają mi się zarówno dziewczyny, jak i chłopcy, nie robiła z tego wielkiego halo. Teraz obie przeprowadziłyśmy podobne rozmowy z naszym młodszym rodzeństwem. To była długa podróż, do bycia tym, kim jestem dziś. Ale zdobyłam swoje doświadczenia i miałam coś, co można nazwać bardzo homoerotycznymi przyjaźniami.

Twoja piosenka „stranger with my face” w pewnym sensie oddaje ideę stapiania się z kimś, gdy oboje jesteście tej samej tożsamości płciowej.

Karin Ann: Myślę, że ta piosenka odzwierciedla ten aspekt mojej osobowości, bo mam tendencję do stawania się lustrzanym odbiciem ludzi, z którymi jestem, czy to w kontekście romantycznym, czy przyjacielskim. Ostatnio wyszedł kolejny singiel „my favorite star”, a video jest kontynuacją historii  właśnie ze „stranger with my face”

Kreatywni ludzie lubią dodawać pikanterii życiu..

Karin Ann: Tak. I kochają dramy! Ja jestem Drama Queen 😊

Masz tendencję do nadmiernego dramatyzowania? Czy bardziej przelotne romanse czy stały związek napędzają twoją kreatywność?

Karin Ann: Niektóre z moich najbardziej poruszających piosenek są o osobie, w której podkochiwałam się tylko przez miesiąc. Jako artystka mam tendencję do nadmiernego dramatyzowania i romantyzowania. A kiedy tego nie ma, zaczyna się moment, w którym zastanawiasz się, o czym pisać. Jest taka piosenka Sabriny Carpenter „Bad for Business”, której refren brzmi: „He’s good for my heart, but he’s bad for business”. Przesłanka jest taka, że jeśli jestem szczęśliwa i zakochana, to o czym będę pisać?

Mówisz, że muzyka była twoim Planem B. Jaki był  zatem Plan A? 

Karin Ann: Już jako dziecko, mając jakieś cztery lata, chciałam śpiewać i grać. Dorastałam w otoczeniu muzyki, dzięki Disney Channel
i miłości mojej mamy do musicali. Chciałam być Hannah Montana, ale wszyscy mnie do tego zniechęcali. Próbowałam więc łyżwiarstwa figurowego, tańca i różnych innych aktywności… Później skupiłam się na rysowaniu. Skończyło się na tym, że wybrałam akademię sztuk pięknych i  kierunek projektowania graficznego, bo nie było wydziału kostiumografii, na czym mi zależało. Jednak poważna kontuzja ręki uniemożliwiła mi rysowanie i pokrzyżowała wszystkie moje plany. Zastanawiałam się: „Co mam teraz robić?”. Wtedy zaczęłam pisać muzykę. To zabawne, jak życie się układa. Bez tej kontuzji chyba bym nie została piosenkarką.

Jak wygląda twój proces twórczy? Jak powstają twoje piosenki? 

Karin Ann: Moja pierwsza EP-ka była prawie w całości napisana na ukulele. Potem zaczęłam eksperymentować z innymi instrumentami,
w tym z gitarą i klawiszami. Przez długi czas pracowałam sama i tylko na końcu pojawiał się producent. Ostatnio robię więcej wspólnych sesji z innymi muzykami. Staram się znaleźć najlepsze podejście do pisania. Zwykle zaczynam od tekstu lub przynajmniej fragmentu, lub zdania, które zapoczątkowuje piosenkę. Eksperymentuję i pracuję nad projektem, który bardzo różni się  od mojej wcześniejszej twórczości. Nawiązałam współpracę z nowymi ludźmi. Teraz mam 21 lat i moje podejście do muzyki ewoluowało, odkąd byłam 15-latką.

Z kim chciałabyś współpracować?

Karin Ann: Jest wielu artystów 😊. Większość z nich jest bardzo skoncentrowana na narracji i tekstach, co wpisuje się w moje podejście do nowej muzyki. Na mojej liście marzeń są Phineas, Hozier, Phoebe Bridgers, Bon Iver, Birdie… Inspirują mnie też starsi artyści, tacy jak Mazzy Star i Fleetwood Mac.

Co teraz manifestujesz? Masz jakieś nowe cele, które sobie wyznaczasz?

Karin Ann: Nigdy nie byłam osobą, która zapisywała swoje zamiary; zawsze o nich myślałam i ewentualnie wspominałam o nichw wywiadach. Aktualnie skupiam się na nowym projekcie i mam nadzieję, że wyjdzie dobrze. Myślę też o oprawie wizualnej i potencjalnych współpracownikach do tego projektu. I oczywiście nie mogę się już doczekać Halloween w LA.

Exit mobile version